Wieczorami mamy burze, nad ranem rześkie powietrze i w południe znów toniemy w upalnym słońcu. Tak od kilku dni. Mała krzyczy, że się boi, ale kiedy tylko położy głowę na poduszkę, zasypia utulona grzmotami jak przy ulubionej kołysance. Za to z Piotrkiem siedzimy w kuchni i czekamy. Fajne to czekanie:)
Właśnie, gdzie mieszkam? Znalazłam się tutaj przywiedziona miłością mojego życia. Nie znałam w ogóle tych terenów, a to przecież niecałe 20 km od rodzinnego miasta. Mieszkamy na wzgórzu. Nie na zielonym, ale z drogą asfaltową, na szarym wzgórzu. Rarytas, który zimą zmienia się w trasę nie do przebycia. W dole las i torfice. Widok dość nadzwyczajny jak na ten region. Podziwiam go każdego dnia, kiedy przychodzę na ogródek. Mamy swój prywatny punkt widokowy i swoją "dolinkę pięciu jezior":) Chyba dlatego jednak tu przywędrowałam.
W końcu wypadałoby stworzyć coś w rodzaju tabliczki na dom. Poza tym, że trzeba i sąsiedzi zamieniają stare z liczbą domu na nowe z dodatkowym napisem miejscowości, to i ja coś tam mam.
Podobają mi się tabliczki zrobione z połamanych części porcelany lub podobnego tworzywa albo robione metodą deocupage. Na to muszę poczekać. Zwykły napis. Jest? Jest. Nikt się nie doczepi:)
A tak się prezentuje w całości:
Ok, prawie w całości:)
Lena
Jako wzór pozłużyła mi książka Wzory pism do nauki i wykonywania napisów na mapach i rysunkach technicznych w opracowaniu Stanisława Bema, wydanie z 1974 r.