piątek, 17 listopada 2017

Wieczór z książką. "Rdza"

Dostajemy w darze życie, które składa się z pozornie błahych chwil: z uśmiechu, sposobu palenia papierosa, wieczornych rytuałów, malowanych krów... i wydaje nam się, że nic nie jest w stanie go zmienić oprócz nas samych. Tymczasem ogromny wpływ na nie ma najbliższe otoczenie, spotkani ludzie, wydarzenia, które niekoniecznie są zaplanowane. Jak się wtedy odnaleźć? Jak zacząć, jakby nie patrzeć, kolejne życie, a przynajmniej kolejny jego rozdział? W takiej sytuacji nie raz zostali postawieni bohaterowie powieści Jakuba Małeckiego "Rdza".


Historia dwóch osób - Szymka i Tośki, których los łączy ze sobą w wyniku tragicznego wypadku rodziców chłopaka. Dwoje zagubionych w swojej przeszłości ludzi, teraz mieszka pod jednym dachem. Choć Tośka nienawidzi powiedzenia "wszystko będzie dobrze", sama zaczyna je powtarzać jak magiczne zaklęcie. 

Powieść przeplatana jest dwoma drogami życia, które w ostateczności łączą się. Każda z tych dróg jest inna, jednakże w każdej znajdują się podobne elementy, jak chociażby dziecięce postrzeganie świata i tłumaczenie go na swój sposób. Szymek nie mogąc poradzić sobie ze śmiercią rodziców, chowa swoje skarby w pralce, jako jedynym bezpiecznym miejscu. W końcu nie mogąc udźwignąć własnych emocji, z płaczem próbuje rzucić się pod pociąg. Tośka po raz pierwszy dostrzega brutalny świat, kiedy wybucha II wojna światowa. Choć jej nie rozumie, jest ciekawa wszystkiego. Chce dotknąć bombę, mimo że jej zabroniono, podnosi nawet kawałek ręki z ziemi. Nie rozumie też, dlaczego Bozia zabrała ludzi ze stodoły, a swoją figurkę ocaliła. Wysiedlenie, przepełnione wagony, zapachy, miasto Łódź bez wioseł - wszystko to ma inny obraz w oczach dziecka. 

Oboje żyją niby razem, pod jednym dachem, ale jakby osobno. Brutalne wydarzenia powodują, że nie do końca potrafią zaistnieć w swoim życiu. Pozwalają, by to ono miało kontrolę nad nimi. 

Nawet w miłości trudno im się odnaleźć. Szymek już w szkole podstawowej zakochuje się w Werze. Ich losy schodzą się i rozchodzą. Tylko podczas dwudniowego pobytu w Warszawie są "tu i teraz". Szymek pozwala, by nadane mu w pierwszej klasie przezwisko "Jaszczur" zaważyło na jego dalszej przyszłości, dlatego rzuca studia i przyjmuje pracę u wujka, wierząc, że to jedyne miejsce dla kogoś takiego jak on. Dopada go poczucie bezsensu i rutyny. Wydaje mu się, że nic już go nie może spotkać. Faktycznie żyje podczas weekendowych spotkań z Werą. 

Tośka kocha się w Niewidzialnym Człowieku, który wydaje się być nieobecny. Dopiero jej udaje się do niego dotrzeć. Jednakże on przygnębiony nie potrafi poradzić sobie z brutalną przeszłością oraz rozpędzonym życiem. Popełnia samobójstwo, zostawiając dziewczynę nieświadomą tego, że wkrótce zostanie matką. Sama musi się zmierzyć z dorosłością. Dziwi ją to, że córka Eliza tak bardzo się od niej różni. Jednakże patrzy na nią z obawą, bo wie, że niedługo jej ucieknie. 

Eliza jest ciekawa życia, wszystko w szkole ją nudzi. Pragnie poznać świat i dlatego wyjeżdża do Kijowa na studia. Najpierw chce się wydostać z wioski, a potem do niej wraca. Na peronie poznaje swojego przyszłego męża, z którym nie zamierza mieć dzieci. Po czym rodzi się brzydki Szymek. Jest nieprzygotowana do życia, do macierzyństwa, podobnie jak jej matka. Prześlizguje się pomiędzy kolejnymi dniami, nie zważając na jego przemijanie. Gdy się budzi, rzeczywistość zaczyna ją przytłaczać. Tuż przed wypadkiem pragnie tylko, by ich syn niczego w życiu nie żałował. Jednak on tego nigdy nie usłyszał. 

Każdy z bohaterów zaczyna żyć na nowo po określonym wydarzeniu lub rzuca szansę, jakie zsyła mu los. Tośka całe życie kocha Niewidzialnego Człowieka, nawet w obliczu śmierci wspomina jego i przeszłość. Kiedy przytłacza ją rutyna, bezsilność schorowanego ciała, koniec wydaje się nieunikniony. Koniec,o którym tylko ona może zadecydować. Świadoma jest tego, że wszyscy w tej rodzinie marnują swoje okazje.

Każdy tkwi w hermetycznie zamkniętym własnym świecie, nie pozwalając sobie na zmiany. Nielicznym tylko się to udaje. Lekarstwem okazuje się czas. 

Tytułowa rdza pozostawia ślady nie tylko na przedmiotach położonych na torach i zgniecionych przez koła pociągu. Zostawia ślad na ludziach. Przeszłość, podjęte decyzje, utracone nadzieje i marzenia to ślady, które mają wpływ na dalsze życie. Rdza to pozostałości, które nie znikają. 

Szymek i Tośka to nie jedyni bohaterowie, którzy zasługują na uwagę. Los splatał ich z ludźmi, którzy próbowali zmierzyć się z własnymi problemami i mieli wpływ na życie babci i wnuka. Wszystko to zostało świetnie opisane przez autora. Nie przeszkadza podział na czasy przeszłe i przyszłe. I okazuje się, że nawet chłopak o przezwisku "Hołowczyc", którego postać początkowo pojawia się tylko na chwilę w pierwszych rozdziałach powieści, miał swój udział w dalszych losach Elizy...


lena

czwartek, 16 listopada 2017

Szydełkowych sukienek ciąg dalszy


Dzisiejszy zamglony poranek nie zapowiadał niczego dobrego. Jednakże dotrwaliśmy do wieczora. Córka kładzie się już do mojego łóżka. Dzisiaj razem śpimy. Syn cały w krostach już śpi w drugim pokoju. Choroby nie chcą nas opuścić. Taka pora chyba. 

Jest to też czas, kiedy szydełko nie opuszcza mnie wieczorami. Powstała kolejna sukienka dla Julki.



Kolejny prosty wzorek i nawet czapka pasuje. Tylko córka mówi, że baletki by się jej przydały.



Dzisiaj to wszystko. Aha, jeszcze bajeczka do poczytania.

lena

czwartek, 9 listopada 2017

Cieplutka i szara sukienka dla lalki

Co tu dużo pisać - zimno, ciemno, a lalki chcą nowe zimowe ubranka. Chyba skończyłyśmy etap barbie. Teraz młoda preferuje w większych lalkach. To jest Julka, z którą ostatnio córka spędza dużo czasu, a że jej garderoba ogranicza się do dwóch sukienek, trzeba było coś wymyślić. Czasami najprostszy wzór i krój daje najlepszy efekt. Trochę słupków oraz półsłupków i Julka chodzi w szarej, a przede wszystkim ciepłej sukience.








Do tego buty, szal,czapka i nie straszna nam zawierucha.





Być może sukienka to nic takiego, ale lubię rano patrzeć, kiedy córka wchodzi do pokoju i widzi lalkę w nowym ubraniu. Wielkie oczy i lekko otwarta buzia - to się nazywa chyba radość.


Ciepłych wieczorów

lena

niedziela, 5 listopada 2017

Wiek Adeline, czy długowieczność to dar?



Chłodne wieczory sprzyjają oglądaniu filmów. Wczoraj właśnie był jeden z nich. Pewnie większość z Was już widziała "Wiek Adeline", ale lubię zapisać kilka słów o obejrzanym filmie, który mnie wzruszył. Tak, chyba to odpowiednie określenie.

Młoda, piękna dziewczyna, która skrywa w sobie tajemnicę i przez nią skazana jest na ciągłą ucieczkę. Gdyby nie wypadek, który zdarzył się pewnej nocy, już dawno przestałaby istnieć. Wypadek zniszczył jej z jednej strony życie, ale i ją uratował. Ów cud przywrócił ją do żywych i ofiarował jej coś jeszcze - długowieczność. 

Kiedy zainteresowanie jej ciągle młodą cerą wzrasta, musi uciekać i zmieniać tożsamość. Córka staje się jej koleżanką, matką-ciotką, w końcu babcią. Ona jest coraz starsza, a Adeline wciąż młoda. 

Jej niezmieniający się wiek, jest jedynym powodem, dla którego nie chce się zakochać. Powierzyć komuś swoje serce, komuś, kto umrze przed nią. Jednakże ciągłe życie w samotności nie pozwoliło jej sercu długo milczeć. Gdy tylko kochanek miał się oświadczać, Adeline znikała. I choć nie robiła tego specjalnie, raniła duszę zakochanego po uszy w niej mężczyzny. Ona też cierpiała.

I kiedy znowu jej serce drgnęło, i kolejny raz przestała słuchać rozumu, okazało się, że kocha syna narzeczonego z przeszłości. Dojrzały mężczyzna w średnim wieku poznał w niej dawną miłość. I uwierzyłby nawet w to, że Adeline jest córką jego wielkiej miłości, gdyby nie jeden mały szczegół na jej dłoni.

Szybkie rozstanie, krótki list i ucieczka. Znowu. Jednakże ona nie chciała już tak żyć. Żyć w kłamstwie. Kiedy zawraca z drogi, by o wszystkim powiedzieć kochanemu, znowu ulega wypadkowi...

I choć nie mogła żyć chwilą, namawiała wszystkich, by chłonęli każdy dzień, jakby miał być ostatnim. Okazuje się, że pięknie jest się starzeć. Starzeć z kimś bliskim, z przyjacielem.

Warto posiadać taką moc? Dla poznania świata, dla nauki, dla tego, by wiecznie zostać młodym?

Dar wieczności wobec miłości jest niczym. Nie ma nic gorszego, niż widzieć śmierć własnych dzieci, choć i bez takiego daru to się zdarza. Widzieć ukochanego i nie móc się z nim zestarzeć...
Miłość to największy dar i największa moc, którą ma każdy z nas.

Trochę bajka, jak każdy film, który warto obejrzeć, przy którym warto się zatrzymać.



udanej niedzieli, do nas słońce zawitało, czuję w powietrzu spacer


lena


czwartek, 2 listopada 2017

Jesienne róże

Listopad przywitał nas niełaskawie, jakby w ogóle nie chciał być lubiany. Jednakże myśl, że za miesiąc zaczniemy przygotowania do świąt, pozwala przetrwać tymczasową szarugę. Dlatego zamiast marudzić, bierzemy się do pracy. Szykujemy trochę liści klonu i:





Różyczki bardzo szybko się robi, a efekt w pełni mnie zadowolił. Specjalnie ich nie malowałam farbkami, chciałam, żeby były w kolorach liści klonu.


A ciekawy filmik znalazłam tutaj


serdecznie pozdrawiam

lena

czwartek, 26 października 2017

Wieczory z książką. "Nigdy i na zawsze"

Ostatnio wpadam na książki dotyczące mijającego czasu, choć w tym wypadku jego nadmiaru. Jak inaczej można nazwać ciągłe odradzanie się w innym ciele (ok, to reinkarnacja), czy powtarzanie swojego życia aż do momentu, gdy będzie ono miało właściwy sens (bonus? kolejna szansa?).

Co by było, gdyby człowiek żył ze świadomością swoich poprzednich wcieleń? Gdyby posiadał ów Pamięć, którą miał Daniel, bohater powieści Ann Brashares, a której została pozbawiona Lucy-Sophia? Czy byłoby to oznaką szczęścia, czy wręcz przeciwnie - przekleństwa?


Według Daniela wszyscy się odradzamy, tylko nie wszyscy o tym wiemy. On pamięta, dlatego jest w stanie opowiedzieć wszystkie swoje wcześniejsze wcielenia. Jednakże dopiero Sophia nadaje sens jego życiom. Daniel zobaczył ją po raz pierwszy zaraz po tym, gdy spłonęła w domu, który wcześniej sam podpalił. Od tej pory targają nim wyrzuty sumienia, pragnie przebaczenia i jej miłości. Chce ją odnaleźć, bo wierzy, że są sobie przeznaczeni. Mimo, że widzi ją w ciele dziewczynki pozbawionej ręki, w ciele zamożnej kobiety, czy pewnej pani w kościele, ona go nie pamięta.

W końcu poznaje ją jako żonę zawistnego brata i ratuje z jego brutalnych rąk. Uciekają przez pustynię, obiecuje jej, że wróci. Ona czeka, a on faktycznie wraca, ale w kolejnych wcieleniach.

Dopiero w 1918 roku zbliżają się do siebie. Jednakże znowu nie mogą być razem. Constance wierzy jego słowom i postanawia napisać list do siebie z przyszłości. 

Akcja powieści toczy się dwuwymiarowo: opowieści o wcieleniach Daniela przeplatane są wydarzeniami teraźniejszymi, w których poznaje Sophię jako Lucy. Dziewczyna od razu zwraca na niego uwagę, choć nie ma odwagi, by się do niego odezwać. Kiedy dochodzi do bliższego spotkania - najpierw rzuca mu się w ramiona, a następnie ucieka, usłyszawszy jego absurdalną historię. Mimo, że Daniel oddala się. ona cały czas o nim myśli. Lucy zastanawia się, kim jest i kim może być dla niej Daniel.

Ciekawą postacią jest Ben, którego Daniel poznaje w 889 r. podczas wyprawy żeglarskiej. Ben wie o wiele więcej na temat reinkarnacji. Przyjaciele odnajdują się co jakiś czas w innych wcieleniach. Ben żyje każdym życiem, jakby było jego ostatnim. Kiedy trzeba jest miłą dziewczynką. Tymczasem Daniel zawsze jest chłopcem i ostatecznie zawsze sam nadaje sobie to samo imię. Do Lucy również zwraca się Sophia, nie chce w niej znaleźć teraźniejszej dziewczyny. Nie potrafi wcielić się w kogoś innego, żyje przeszłością.

Dla niego liczyły się początki i końce jego życia. Tymczasem inni ważni ludzie byli pomiędzy, jak jego ostatnia matka Molly. Mógł na nią potrzeć jako kolejny Daniel, ale ona w sercu miała tylko pustkę. W końcu i ci ludzie nabierają dla niego znaczenia.

Powieść mogłaby się skończyć, bo Lucy odnajduje swoje prawdziwe ja, a Daniel zaczyna żyć jednym życiem. Jednakże parę odnajduje zawistny brat. Akcja nabiera tempa, pojawia się wątek sensacyjny z ucieczką w tle. Robi się na chwilę nieprawdopodobnie. Podróż przez ocean wydaje się bardzo ubarwiona. Jeżeli ktoś czeka na typowe i romantyczne zakończenie, to się lekko rozczaruje, aczkolwiek może nie o typowe zakończenie chodzi? Ostatecznie wiedzą o sobie i walczą o wspólne szczęście. Teraz tym bardziej muszą się starać.

Powieść jako całość: poszukiwanie siebie, motyw reinkarnacji oraz historia Daniela i Lucy warta była poświęconym jej wieczorom. 

Urodzinowe wspomnienia

Gdybym miała wybrać ulubioną porę roku, na pewno nie byłaby to jesień. Urodzona wiosną, zostaję jej wierna. Przy okazji dodam, że mąż to typowa zima, syn - lato, a córka - jesień. I mamy cały rok :)

I jak na młodziutką jesień przystało, w tegorocznych urodzinach miało być kolorowo i z czerwonymi dodatkami.













Dodatki tworzyliśmy wspólnie



a kolory same się znalazły


nawet ktoś się w nich schował :)

I nasz gwóźdź programu



A w dniu urodzin był również tort-niespodzianka


I który tu wybrać? Jeden lepszy od drugiego :)

W tym roku przyjechało tyle osób, że brakowało miejsc do siedzenia, ale wszyscy się pomieściliśmy. Chyba musimy pomyśleć o porządnym stole i krzesłach. Lubię takie momenty.

Tu na chwilę przed gośćmi.


lena

środa, 25 października 2017

Szydełkowa sukienka dla lalki

Chłód na dobre zawitał do nas. Ubieramy coraz więcej cieplejszych ubrań. Za chwilę sięgniemy po kurtki zimowe. Rano mgła delikatnie otula pola, a wieczorem, kiedy wracamy do domu jest już szaro. 

Ostatnie wieczory sprzyjają robótkom. O tej porze roku przyjemnie się szydełkuje. Zwłaszcza, kiedy Małe Rączki projektują kolejny strój: sukienka nie za długa i nie za krótka, nie za wąska i nie za szeroka, jedynie krótki rękawek był jasno sprecyzowany.




Tradycyjnie moje ulubione wachlarzyki. Tylko tym razem półsłupki oddzieliłam delikatnym paskiem.

 Córka zadowolona, a jak Wam się podoba?



lena

czwartek, 19 października 2017

Gdzie wazon nie może, tam dynię pośle:)



Cały czas próbuję polubić jesień i staram się z nią zaprzyjaźnić. Dopóki słońce nas rozpieszcza, jest łatwiej. Jest piękniej po prostu. Zdaję sobie sprawę, że ten stan nie będzie trwał do grudnia, tym mocniej cieszę się z takich dni jak dzisiejszy.

W domu czynię podobnie. Cały czas zapraszam ją do siebie. Tak jak w zeszłym roku wykorzystałam suszone rośliny i zrobiłam wazon z dekoracyjnej dyni:





dekoracje jesienne

A wieczorami rozświetlają cienie:

dekoracje jesienne

Kilka kasztanów, liści i świeca włożona do szklanego wazonu wprawia nas w dobry nastrój bez względu na to czy jest prąd, czy też go nie ma (wtedy staramy się o tym nie myśleć, kładziemy się wszyscy w jednym pokoju, bo nie można napalić w piecu, zamykamy drzwi i obserwujemy tańczące na ścianie cienie).

lena

środa, 18 października 2017

Dary Pani Jesieni


Jak tu nie lubić jesieni, skoro tyle nam potrafi ofiarować? Jeden mały spacer do lasu wystarczył, by nabrać energii, odpocząć i znaleźć Jesień, ale tą piękną.








Czyżby kolejny miłośnik fotografowania nam rósł?



Trochę liści, kasztany... do tego małe rączki i wychodzą nam całkiem ciekawe pomysły. Tym razem powstawała sama Pani Jesień





A tak prezentuje się w nowej sukni




Choć jeszcze tydzień temu wyglądała tak:


Rolka po papierze toaletowym, oczka, trochę bibuły :)



Droga Pani Jesień,
Niechaj Pani z nami jak najdłużej zostanie.
Niechaj Pani biega razem z sarnami na polanie.
Niechaj słoneczko cudownie nam przygrzewa
A Pani liście drzew w piękne barwy przyodziewa.

Prośba Jagody, Piotrka i Leny




szablon Pani Jesieni do druku znalazłam na stronie moje dzieci kreatywnie

sobota, 14 października 2017

Wieczory z książką. "Zazdrośnice"



Doceniam wieczory, kiedy mogę schować się pod kocem. W domu jest ciepło i przytulnie, a ja siedzę wygodnie z robótką w ręku lub czytam książkę. Do tego gorąca herbata z cytryną lub sokiem malinowym (sok biorę z zimowych zapasów, które robiłam jeszcze niedawno). Choć rzadko się to zdarza, pielęgnuję te wieczory podwójnie.

Chciałabym wprowadzić kilka zmian W małej chatce u Leny i dlatego co jakiś czas napiszę kilka słów o przeczytanej książce. Czytam odkąd pamiętam, więc dlaczego nie podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami?

Powieść Oskar i pani Róża Ericka-Emmanuela Schmitta wzbudziła we mnie sporo emocji. Pamiętam tę historię, choć po raz pierwszy przeczytałam ją w liceum. Kiedy na półce zauważyłam Zazdrośnice tego samego autora, bez wahania zabrałam książkę do domu. Myślę, że także dorosły może po nią sięgnąć.

ciekawa książka
Tytułowe zazdrośnice to 4 przyjaciółki, które w pamiętnikach zapisują swoje spostrzeżenia. Choć pozornie nie mają przed sobą tajemnic, nie wiedzą o sobie wszystkiego, a na ten sam problem patrzą  i interpretują go w odmienny sposób.

Dziewczyny spędzają ze sobą mnóstwo czasu i chodzą razem do szkoły. Każda z przyjaciółek posiada inny charakter.

Julia ma myśli samobójcze. Uwielbia Szekspira i cytuje go na każdym kroku, dlatego też tak bardzo zależy jej na roli tytułowej Julii w spektaklu. Łatwo popada w rozpacz. Prostota w wyrażaniu emocji to dla niej najbardziej skomplikowana rzecz, o jaką można ją prosić.

Anouchka - ma obsesję na temat swojego ciała. Nie dopuszcza do myśli tego, o czym wszyscy wiedzą od dawna. Chce być traktowana jak dorosła, ale w obliczu problemów rodzinnych pragnie znowu być dzieckiem. Wścieka się na matkę za to, że nie potrafiła zatrzymać ojca. Musi minąć trochę czasu, by pogodziła się z jego decyzją i by zauważyła szczęście w jego oczach.

Colombe - zakochuje się od razu i na zawsze. Targają nią uczucia od nienawiści, podniecenia, przez tęsknotę i smutek. Przyjaźń jest dla niej bardzo ważna i to za jej namową dziewczyny wieszają kłódkę na moście zakochanych na znak łączącej je więzi.

Raphaelle  - najlepsza uczennica i najlepszy kompan imprez. Nie bardzo podoba jej się kokietująca postawa Colombe (choć nie mówi jej tego wprost). Zawsze znajdzie sposób, by dotrzeć do prawdy. Jednakże nie zauważa jej w obliczu miłosnego uczucia.

Dziewczyny podejmują wiele ważnych tematów. Zastanawiają się nad istotą wiecznej miłości. Według Julii to płeć żeńska stwarza sobie idealnych Romeów, wzdycha do nich, a potem cierpi. Przyjaciółki analizują swoje rodziny, gdzie dominują liczne rozstania. Jedynie dziadek Raphaelle opiekuje się chorą na Alzheimera babcią. Początkowo podejrzewają, że tylko z litości. Późniejsza rzeczywistość pokazuje, że było inaczej. Choć nie wierzą w idealną, baśniową miłość, nie mogą się powstrzymać i po raz kolejny oglądają ulubioną komedię romantyczną.

Ich przyjaźń wystawiona zostaje na próbę, po tym jak Raphaelle poznaje w Londynie Terence - chłopaka Julii i zakochuje się w nim. Dziewczyny oddalają się od siebie. Anouchka pisze w swoim pamiętniku, że tak naprawdę do końca nie można nikogo poznać, a rzeczywistość potrafi zaskoczyć. Dziewczyna boi się, kim będzie. Chciała pozostać sobą, a tymczasem może stać się kimś zupełnie innym. Kiedy ona przeżywa tak poważne rozterki, mama z błahego powodu (poplamione spodnie) złości się na nią.

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy Julia jedzie do swojego chłopaka. Raphaelle jest zazdrosna. Cały czas pozostaje z ukochanym w kontakcie, jednakże żadnej z przyjaciółek nie wyjawia swojej tajemnicy. Julia jest nerwowa (dziewczyny przypisują to przygotowaniom do spektaklu), Raphaelle nieszczęśliwie zakochana, do tego dowiaduje się, że chora babcia naprawdę kochała dziadka. Colombe korzysta z życia, swoje tłumione emocje uwalnia podczas zbliżeń seksualnych. Anoukcha musi nauczyć się żyć w nowym ciele, musi zacząć lubić imprezowe życie, żeby nikt nie pomyślał, że jest dzieckiem.

I piękne przedstawienie, piękne, aczkolwiek tragiczne w skutkach.

Tylko Colombe zaznaje w końcu szczęścia i chce się nim dzielić ze światem. Wybacza Julii. "Nikt nie jest tylko dobry ani tylko zły. Przebaczyć oznacza uświadomić sobie, że los nieustannie improwizuje, że nie da się go unieruchomić w przeszłości, a tym bardziej w jakiejś jednej chwili. Jutro to nie wczoraj." Colombe ma apetyt na życie. Nie analizuje ostatnich wydarzeń, bo wie, że nigdy nie dowie się prawdy. Człowiek poznaje to, co widzi. Nie jest w stanie zajrzeć w głąb cudzej duszy, ani do niej dotrzeć.  "Z tej niewidzialnej pracy, która sprawia, że się rodzimy lub odchodzimy na zawsze, ludzki wzrok jest w stanie uchwycić tylko rezultat, nigdy potajemną działalność." Poszukiwanie argumentów, które sprawiły, że dziewczyny postąpiły tak a nie inaczej przyrównuje do łapania wody w sieć. 

Dziewczyna uświadamia sobie jedno: "Są tylko 2 czasowniki, które potrafię z przekonaniem odmienić w czasie przyszłym: będę kochała i umrę. A zatem oświadczam wam: zanim umrę, będę bardzo kochała."

Schmitt za sprawą czterech pamiętników podejmuje ważny temat dojrzewania, gdzie skrajne emocje towarzyszą nastolatkom każdego dnia. Nie zawsze umieją sobie z nimi poradzić, a poszukując właściwej drogi, często popełniają błędy, które niekoniecznie są odwracalne, ale tragiczne w skutkach. Do tego młodzi ludzie często pozostają sami ze swoimi problemami, nie mając oparcia w rodzicach.

Ukazuje też, jak destrukcyjną siłą może okazać się zazdrość, zwłaszcza w młodej, zrozpaczonej i niezrozumianej przez nikogo duszy. Trafne spostrzeżenia i zaskoczenie, to co zostało.


lena

czwartek, 12 października 2017

Zapraszamy jesień do nas


Zaprosiłam jesień do naszego domu. Nie widzę innego sposobu, by ją polubić. Rozgościła się i pięknie podziękowała, obdarowując mnie tym, co miała najpiękniejsze.


Chociażby taka hortensja - cudowna latem, kiedy kwitnie, jesienią zmienia barwy, tworzy zwarte, przebarwione pąki które można ususzyć.

Piękna w wazonie wśród jesiennych dodatków
jesienne dekoracje

jesienne dekoracje

jesienne dekoracje

Piękna w plecionym koszyku, pozostawiona sama sobie
jesienne dekoracje

Piękna wśród ptaków
jesienne dekoracje

jesienne dekoracje

Piękna w towarzystwie białego wianka ze wstążką czy też bez niej

jesienne dekoracje

jesienne dekoracje

Za oknem wiatr próbuje zabrać wszystkie liście, może jutro słońce się do nas uśmiechnie.



Do następnego wpisu

lena

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...