Kolejne zadania odhaczane na liście, a za oknem dzisiaj wiosna. Słoneczko, zielona trawa, piękna pogoda... Co prawda, kiedy się wyszło na dwór, wiatr nie był już tak ciepły, ale to i tak dziwne uczucie. Nie, to nie Wielkanoc. Upewniam się patrząc w kalendarz i wyciągając ozdoby świąteczne.
W tamtym roku jakoś ciężko było mi dodać gdziekolwiek czerwień (o pomarańczy nie wspomnę). Królowały fiolet i srebro. Jednak po roku dojrzałam:) i Boże Narodzenie bez czerwieni nie może się odbyć.
Oto kilka dekoracji:
Reniferek jest wcześniejszym prezentem pod choinkę:)
Jak widać z fioletem się nie rozstanę:)
Chwilowo dostępna w sieci (nie wiem, jak długo)
lena
Cudnie u Ciebie! reniferek przeuroczy :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
Tak, reniferek to tegoroczne oczko w głowie i nie tylko moje:)
UsuńDla mnie też, bez czerwieni nie ma świąt :)
OdpowiedzUsuńtylko mi do tego stwierdzenia potrzeba było aż roku:)
Usuńpozdrawiam
Zauroczyły mnie twoje lampiony i gwiazdka. ślicznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, każdy kupiony w innym sklepie:)
UsuńCzerwień na Boże Narodzenie obowiązkowa! Za to z fioletem zupełnie mi nie po drodze. Ten kolor symbolizuje żałobę i jakoś tak mam zakodowane w podświadomości ;) Patrzę na Twojego aniołka szydełkowego i zastanawiam się, gdzie ja mogłam schować swoje z zeszłego roku?! :D
OdpowiedzUsuń