piątek, 31 maja 2019

Wieczór z książką. Katherine Arden "Dziewczyna z wieży"


Kiedy dziewczyna ma do wybrania tylko dwie opcje: zamążpójcie lub życie w klasztorze, ona znajduje trzecie wyjście - wybiera wolność i przepełniony magią świat.



książka, fantastyka, literatura młodzieżowa, baśniowa trylogiaGłówna bohaterka to młoda dziewczyna. Jej dzieciństwo i historię dorastania można poznać w pierwszej części baśniowej trylogii "Niedźwiedź i słowik". Wasia ma wyjątkowe zdolności, przez co zostaje wysiedlona i nazwana czarownicą. Ona nie tylko nie poddaje się złym mocom, ale również obiera własny kierunek drogi życiowej.  Po długim odpoczynku w domu Morozki - Pana Zimy, postanawia zostać podróżnikiem. W tym samym czasie wioski Wielkiego Księcia Moskiewskiego plądrowane są przez bandytów. 

W miarę rozwoju akcji dziewczyna przyodziewa chłopięcy strój, by wraz ze świtą Wielkiego Księcia wyruszyć na poszukiwania łupieżców. Jedynie brat Aleksander zna jej prawdziwe oblicze. Dziewczyna dzięki swoim zuchwałym poczynaniom zostaje okrzyknięta „Wasią Walecznym”.

Olga, a teraz księżna sierpuchowska, rozpoznaje w niej swoją siostrę. W oczach Wasi jej wizerunek bardzo się zmienił. Dziewczyna czekała z utęsknieniem na czułości ze strony Olgi, lecz spotkała się z niewidzialnym murem, dezaprobatą i oschłością. Olga jest nieprzystępna i nie godzi się na takie zachowanie wyrodnej siostry. Wierzy w przeznaczenie kobiet, którym nie należy się nic.

W tej części trylogii magia jeszcze mocniej splata się ze światem rzeczywistym. Istoty nadprzyrodzone towarzyszą dziewczynie na każdym kroku. Przenikają do świata rzeczywistego i z większą zuchwałością chcą zapanować nad nim. Ponownie Wasia musi zmierzyć się z popem Konstantym, pojawia się ktoś jeszcze, znacznie silniejszy od człowieka, a także musi rozwikłać zagadkę tajemniczych bandytów. Jednakże zawsze czuwa nad nią Morozko.

Pozostaje również tajemnicza dziewczyna z wieży, która straszy córkę Olgi i latający nad wieżą Żar-Ptak.

Ponowne spotkanie z baśnią, przenikanie się światów, rola kobiety w średniowiecznej Rusi, zagadka  tajemniczych podpaleń, walka o władzę nie tylko w życiu realnym to tylko niektóre aspekty, które przykuły moją uwagę. Do tego dochodzi również ciekawy portret głównej bohaterki, z którą zdążyłam już się zapoznać wcześniej. 

czwartek, 23 maja 2019

Wszystko przez ten tykający zegar w brzuchu krokodyla


Dlaczego tak łatwo być dzieckiem, ale z pobłażaniem i dezaprobatą patrzy się na jego poczynania? Dlaczego mówi się, że nasze podjęte decyzje są dziecinne, gdy tylko odbiegają od normy? Czym wobec tego jest owa norma i kto ma prawo do jej korygowania? Kiedy kończy się dziecinność a zaczyna dorosłość? Wystarczy 5 minut, czy potrzeba całego życia?



Na te i na inne pytania nie ma odpowiedzi. Jednoznacznych. Dziecięce marzenia są piękne i co najważniejsze - dzieci wierzą, że się spełnią (pamiętacie? Jeśli wierzycie we wróżki, one istnieją naprawdę). Dorosłe marzenia są realne i zanim zakiełkują w głowie, przestają już istnieć. Umierają śmiercią dorosłości.

Często brakuje odwagi do popełniania określonych czynów, do spełniania własnych marzeń. Teraz nie liczy się już dziecięca beztroska. Są jeszcze inni, ich opinie, zazwyczaj niepochlebne i wszystkie "za" i "przeciw", z których "przeciw" zazwyczaj jest więcej. Jakżeby inaczej.

I kiedy zaczyna w nas bić niewinne dziecięce serduszko, zamykamy je w sobie i tłumimy. Bo inaczej nie można. Nie można się śmiać z niczego i cieszyć z błahostek, bo to nic wielkiego przecież. Bo trzeba być dorosłym. Można inaczej?

Dziecięce marzenia są po to, by je spełniać, ich beztroskie podejście ułatwia ich realizację. Ale jak to w końcu jest? Jeśli nie pomyślę o czymś miłym, to jednak nie pofrunę? No nie, potrzebny jest jeszcze pyłek wróżek J 

Dzieci nie widzą wszystkiego wokół, nie dostrzegają „przeskadzaczy”, nie potrafią kalkulować w negatywny sposób. Może to i lepiej. A gdyby tak pogodzić dziecięcy świat z dorosłym, nie patrzeć na innych, spełniać swoje marzenia i wypić kawę o zachodzie słońca na własnej werandzie, siedząc w bujanym fotelu i otulając się miękkim kocem? Po prostu być. Być sobą.

I marzenia spełniałyby się, gdyby nie ten tykający zegar w brzuchu krokodyla (na kogoś w końcu musi być). Czas ucieka. Dziecko w nas nie może tak po prostu przestać istnieć.




lena

środa, 8 maja 2019

Majówkowe przygody.

Każdy życzy: udanej pogody na wakacjach, dużo słońca, czy samych słonecznych dni. O tym, że słońce to nie wszystko, przekonaliśmy się nie raz. Zeszłoroczny deszczowy pobyt w Bieszczadach nie zepsuł nam wyjazdu, jedynie zmienił plany, choć nie zapowiadało się kolorowo. Na tegorocznej majówce również miało być zimno i bez słońca.

To miał być wspólny-niewspólny wyjazd. Mężczyźni pod namiotem i nad brzegiem Odry, dziewczyny w mieście - Głogowie. Mężczyźni wyruszyli w nocy, jak na prawdziwych wędkarzy przystało, dziewczyny dotarły na miejsce wczesnym popołudniem...

Nawet nie dojechałyśmy. Jadąc po wertepach przedziurawiłam miskę olejową, a w międzyczasie syn utopił drona. Ale... nie daliśmy się :) Mężczyźni zmienili wędkowanie w auta naprawianie, a że sprawnie im to poszło mieli jeszcze czas na swoje wakacje.




Mimo ochłodzenia, udało nam się również pospacerować i nawet słońce się pojawiło.

Wszystkie kamienice wokół rynku są nowe, jednak zachowano ich stary układ. Sama nie wiem do końca, czy to dobrze. Pięknie to wygląda. Czyste uliczki, chyba w większości puste budynki, które czekają na lokatorów. Tylko wieczorami słychać gdzieniegdzie odgłosy młodzieży wracającej z imprezy. Nie do końca jestem jednak do tych kolorowych kamieniczek przekonana, ale w końcu w domach też postarzamy nowe przedmioty, by wyglądały na wiekowe, z duszą.







Ratusz - to była dopiero wyprawa. Wchodząc na górę poznałyśmy całą historię Głogowa. Dowiedziałyśmy się również o życiu codziennym w określonym czasie i widziałyśmy, jak ludzie się wtedy ubierali. Ciekawy sposób, zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią się wspinać.





A na górze podziwiałyśmy już tylko widoki






Przy ratuszu obejrzałyśmy również wykopaliska. Są to piwnice, nad którymi zbudowano sukiennice. Z czasem zmieniły one swoje przeznaczenie i stały się budynkami mieszkalnymi.



Mimo niesprzyjającej aury, musiała być również przerwa na lody w ciekawie zaaranżowanej lodziarni.




Poznałyśmy dosłownie skrawek miasta.

Oczywiście była też chwila, by odwiedzić naszych mężczyzn, którzy dzielnie i z pasją łowili ryby.


Nie twierdzę, że słońce nie pomaga. Bardzo pomaga, dodaje energii i świat od razu staje się jaśniejszy. Jednak to nie wszystko. Liczy się towarzystwo i nastawienie. A to mimo kłopotów udało nam się zorganizować :)

I na pamiątkę:

Dziura mojego autorstwa :)


lena
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...