Od jakiegoś czasu (dobra, od jakiegoś roku) bardzo podobają mi się cotton balls - wiecie, te bombki w różnych kolorach, które pięknie świecą, tworząc przytulny i tajemniczy nastrój. Uwielbiam je. Niestety są bardzo drogie (na te z supermarketu się spóźniłam).
Teraz mam już swoją girlandę. Nie świeci i jest zrobiona ze styropianowych piłek ubranych w szydełkowe wdzianka. Są takie troszkę inne... moje:)
W sam raz do pokoju dzieciaków. Jeszcze troszkę powiszą sobie, później je schowam. Pasują do kolorystyki, jaka panuje za oknem:
A to już Stefek, Stefka i mały Stefciu (imiona zmieniane w zależności od nastroju) zrobiony przez dziadka dla tych, co niestety jeszcze muszą siedzieć w domu:
lena
Wspaniała girlanda :-) Fantastyczny pomysł !
OdpowiedzUsuńCudowne zimowe zdjęcia - a już cała rodzina Stefanów - doskonała :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, niestety pod wpływem słońca Stefanowie spadli z parapetu.
UsuńGirlanda piękności.
OdpowiedzUsuńBałwanki rewelacja u nas trochę za wysoko na takie towarzystwo na parapecie:)
Pozdrawiam.
Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńCudnie wyszła ta girlanda!
OdpowiedzUsuńa bałwanki urocze :)
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo:)
UsuńSuper pomysł !!! pięknie Ci wyszła ta girlanda:)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
Usuńpozdrawiam