Witam serdecznie,
Bardzo się cieszę, że dopisała się do moich obserwatorów Zosia Samosia.
Na jakiś czas skończyliśmy ze spacerami. Przynajmniej dopóki wiatry nie ustąpią.
Pogoda za to dopisała pierwszego listopada. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu dzieci na cmentarzu. Może dlatego, że nigdy nie musiałam jechać do mojego rodzinnego miasta. Ciężko było... uff...
Na dodatek, w domu, dzieci dopadł jakiś wirus, na szczęście dość łagodny. Za to pociechy przekazały nam go ze zdwojoną siłą. Nie pamiętam, kiedy ostatnio leżałam i wlokłam się co chwilę do łazienki. Dzisiaj dochodzę do siebie, choć czuję się jeszcze osłabiona.
A w międzyczasie (pod koniec października) zdążyłyśmy z teściową wnieść narożnik do pokoju i go ustawić. Nie mogłyśmy się doczekać efektu końcowego i same zabrałyśmy się za pracę. Następnego dnia troszkę plecy bolały, ale jesteśmy zadowolone z efektu. Może nad narożnikiem jeszcze bym się zastanowiła, ale lepszy jest niż nasza stara i zepsuta kanapa.
Ale zaczęłam wielki projekt, który mam zamiar skończyć na Mikołajki:
Zapraszam chętne osoby do wzięcia udziału w moim Candy.
Lena
No ładnie i teraz się będę zastanawiać co z tego będzie. Jak znam siebie to nie zaznam spokoju dopóki się nie dowiem :))) Zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńDuży projekt w małej skali:) zdążę go zrobić wcześniej, zatem odsłona przed grudniem. W końcu moge zajrzeć do Ciebie. Dzisiejszy wieczór zaplanowany i spędzę go...
UsuńDziękuję u nas juz prawie normalnie, ale szwagier teraz leży.
Pozdrawiam
W takim razie teraz szwagrowi życzę zdrowia! :
UsuńCiekawa jestem co to będzie.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJak do łazienki miałaś wycieczki to domyślam się, że jelitówka. Ja ciężko przeszłam w tym roku. Dobrze, że w miarę szybko to mija ;)
OdpowiedzUsuńI oczywiście zapisuję się na candy - chociaż spóźniona jestem.
Najważniejsze, że jesteś. Choroba trwa chwilę, ale potem to dochodzenie do normalności troszkę się wlecze:)
Usuń