Wczoraj przyszła do nas pani Jesień. Pogoda nieciekawa, senna, mglista i wietrzna. Może do świąt zawita pani Zima.
Wczoraj też był dzień pakowania prezentów (między innymi, bo o rutynowych działaniach przedświątecznych nie wspomnę).
Te paczuszki były dla uczniów z klasy syna. Oczywiście młody mi pomagał. Reszta pakowania odbywała się późnym wieczorem.
I tak jakoś poszło z czerwonymi akcentami. Z resztą już rok temu do nich wróciłam.
Nie mogło też zabraknąć Swena.
Chciałam mieć takie muchomorki. U nas w domu i u mojej babci też były. Zatem i u mnie nie mogło ich zabraknąć. Co prawda są większe, ale i tak mi się podobają. To taki przedświąteczny prezent dla mnie, nie pod choinkę, ale na choinkę:)
Wracam do kuchni, bo ostatnio tam jest moje stałe miejsce.
I wczoraj, muszę to napisać, był dzień występów u córki. Była aniołkiem. Dla kontrastu, syn dzisiaj był diabełkiem z czerwonymi (ach, ten czerwony) rogami. Wszyscy zadowoleni. Tak, pamiętam, kuchnia:)
miłego wieczoru
lena
Czerwone akcenty-jak sie tu bez nich obyc?
OdpowiedzUsuńI co tam Lenko slychac w kuchni?
w kuchni coraz ciekawiej:) Makowiec i pierniki już dawno wypróbowane.
Usuńpozdrawiam
Lubię tę świąteczną czerwień :)Leno ! Przyjmij ode mnie serdeczne życzenia radosnych, rodzinnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia,
OdpowiedzUsuńspełnionych marzeń i nadziei w Nowym Roku ! ( nie wiem czy kartka dotarła).
Tobie również życzę wszystkiego dobrego! Zaraz pójdę sprawdzić.
OdpowiedzUsuń