Witajcie,
Dzisiaj chcę Wam napisać o książce Jennifer L.
Scott Lekcje Madame Chic. Tak naprawdę od niej wszystko się zaczęło. Cała
idea związana z zatrzymaniem się na chwilę i zastanowieniem nad własnym życiem.
Autorka opowiada o swoim pobycie we Francji. Osobę, u której
mieszkała, nazywała Madame Chic. To od niej otrzymała najważniejszą lekcję, lekcję
życia.
Madame Chic jak i jej rodzina oddana jest tradycji
przekazywanym z pokolenia na pokolenie. W domu tym celebruje się każdy moment
życia, a wszystko odbywa się według określonych rytuałów. Pani domu jest
skupiona na swoich zadaniach. Dba o siebie (swój wygląd, stroje, cerę) i
najbliższych. Zaprasza gości na uroczyste kolacje, codziennie częstuje własnoręcznie
przygotowanymi pysznościami, sprząta, robi zakupy, pracuje na pół etatu i nigdy
nie można jej zobaczyć w stroju nieformalnym (dresy nie są chic). Wydaje się
być idealną, choć na usta ciśnie się także perfekcyjną panią domu. Nie do końca
jestem pewna, czy istnieje naprawdę, ale nie przeszkadzało mi to jednym tchem
przeczytać tej książki.
W poradniku tym nałożony jest nacisk na celebrowanie codzienności.
Czerpaniu radości z „tu i teraz”, czy to jedzenie, czytanie, czy słuchanie
muzyki klasycznej. Po co odkładać najlepsze ubrania czy zastawę stołową na
idealny moment, skoro on może nigdy nie nadejść albo go wcale nie zauważymy?
(Przypominają mi się dwie sprawy. Pierwsza, to książka Katarzyny Grocholi Kryształowy Anioł, w którym główna bohaterka opowiada o podobnych sprawach.
Niedawno też kuzyn z żoną zrobili rodzicom prezent gwiazdkowy i kupili
nowoczesny robot kuchenny, gdyż stary im się zepsuł. Rodzice jednak schowali ten
sprzęt do szafy, na później i naprawili stary).
Co jeszcze można powiedzieć o Madame Chic?
Nigdy nie wychodzi bez makijażu, nawet jeśli jest to
najdelikatniejsza jego wersja oraz bez idealnego stroju. Najlepsza garderoba w
domowych pieleszach nie do końca do mnie przemawia. Lubię czasami ubrać się
luźniej (zwłaszcza przy sprzątaniu), co nie oznacza, że ubrania te nadają się
tylko do kosza.
Madame ma też 10-elementową garderobę (nie wliczając okryć
wierzchnich, butów i torebek) na określony sezon.
„Nie musisz brać zalecenia „tylko dziesięciu ubrań”
dosłownie[…]. Rób to, co ci pasuje”. Celem jest oczyszczenie szafy z
niechcianych ubrań i stworzenie najlepszej dla siebie garderoby oraz
dostosowanie jej do własnych potrzeb .
Autorka zwraca też uwagę na pielęgnowanie rodzinnych
rytuałów. Spacer po lesie, wspólne oglądanie filmów, wieczorne czytanie, gry
planszowe, niedzielne obiadki u teściowej – też coś mamy w zanadrzu, a co
najważniejsze lubimy w ten sposób spędzać czas.
Jennifer namawia do rozwoju i do obcowania z kulturą (książki,
filmy dobrej jakości, muzea, muzyka klasyczna…).
I jeszcze jedna ważna kwestia – „Bałagan nie jest chic”.
Wszystko powinno mieć swoje miejsce. Bałagan tworzą rupiecie, niepotrzebne
rzeczy, coś, co nie ma własnego miejsca. Wyłania się tutaj etap odgruzowania,
podobnie jak pisała o tym Anthea Turner. Odkładanie przedmiotów na swoje miejsce zajmuje mniej
czasu niż szukanie ich.
Przeczytawszy lekcje z idealną Madame Chic,
można by było się załamać, ale autorka podpowiada, że nikt nie jest idealny i
każdemu zdarza się popełniać błędy. Swoje tezy poprzedza własnymi przykładami.
Przyjemnie mi się czytało tę książkę i polecam ją każdemu,
kto chciałby na chwilę się zatrzymać. Niektóre porady wydają się proste, wręcz
banalne, ale często zapomniane. I może właśnie tu jest czas, żeby sobie o nich
przypomnieć?
Powiem wam jeszcze jedno, mam ochotę na drugą część W domu Madame Chic.
A miało być krótko, przepraszam.
Miłego dnia
lena
Zaciekawiły mnie posty o książkach z poprzednich postów i z tego powyżej. Opisałaś je na tyle interesująco, że sięgnę po każdą z nich. Sama jestem ciekawa rad Madame;)))Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńJest tyle różnych opinii na temat tego typu książek, że sama musiałam się przekonać, czy warto do nich sięgnąć. Wiadomo, że każdy lubi coś innego.Cieszę się, że Cię zainteresowałam. Mnie ciekawi jeszcze druga część Madame Chic.
Usuń