Witajcie serdecznie,
Od mojego wpisu minęło prawie pół
roku. Jakoś tak się zatrzymałam w połowie drogi i popadłam w stan hibernacji.
Latem. Tak, właśnie latem.
Na początku roku, podobnie jak
większość, założyłam sobie listę celów, które chciałabym zrealizować. Jeszcze
wcześnie na podsumowanie, ale fakt, że zapisałam czarno na białym, o czym
marzę, czego chciałabym dokonać, spowodowało, że poszczególne punkty zaczęłam
realizować. Zdaję sobie sprawę, że wszystkiego nie zdołam zrobić, ale traktuję
tę listę jako plan długoterminowy (nie muszę chyba pisać, co jest
ograniczeniem).
Co do punktów się spełniających,
to między innymi rozpoczęłam dalsze kształcenie.
Przede mną pierwsze egzaminy i
jestem zadowolona, a powinnam raczej być zestresowana. Widocznie brakowało mi
tego. Poza tym przeglądnęłam kilka nowych blogów oraz kilka już przeze mnie
wcześniej podczytywanych o celebrowaniu dnia codziennego, co skłoniło mnie do zapisania kilku słów.
To prawda, że życie nam ucieka
między palcami, jeśli choć na chwilkę się nie zatrzymamy. Nie myślę tu tylko o
pstryknięciu zdjęcia do następnego posta. Co więcej nie przeżyję dobrze życia,
jeśli nie będzie one moje, tzn. jeśli będzie udawane, pozorowane na czyjeś.
Wmawia się uczennicom, że naśladują modelki i skrajnie się wychudzają, gdy
tymczasem dorosłe kobiety próbują nadgonić idealne panie domu, celebrytki,
aktorki czy autorki blogów, które przedstawiają idealne życie. A czytelniczka
nie bierze pod uwagę, że to są tylko migawki z ich życia. To fragment,
zatrzymany lub nawet kreowany, by pasował do wizji, tematyki bloga. Poza tymi
fragmentami istnieje ten sam, czasami smutny, czasami weselszy spektakl dnia.
Co nie znaczy, że to wszystko jest złe.
Jest przecież różnica między
inspiracją, a chęcią zawładnięcia cudzym życiem. Ważne by w tym wszystkim
zachować siebie. Mogę coś skopiować, mogę
podpatrzeć, ale nigdy nie będę tamtą osobą, bo jestem jedyna w swoim
rodzaju. I to ode mnie zależy mój świat i jak go przeżyję, nie kreowany, ale
mój własny. I jeśli nie polubię siebie, nie polubi mnie otoczenie, więc chyba
warto zaznajomić się z własną „ja”.
Z takimi przemyśleniami wracam
(mam nadzieję, że na dłużej) do świata blogowego. I nie ukrywam, że stęskniłam
się za Wami. Nie wiem, czy uda mi się nadrobić zaległości, ale postaram się.
pozdrowionka
lena
Lenko, bardzo mi Ciebie brakowalo)
OdpowiedzUsuńJestes Jedyna!
Bardzo mi miło:)
UsuńCieszę się, że jesteś :-) Piękne zdjęcia jesieni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za komentarz:)
UsuńGratuluję decyzji o dalszym kształceniu. Ja się zastanawiam właśnie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńTo się nie zastanawiaj, na naukę nigdy nie jest za późno, jak to mówią;)