Mówiłyście sobie kiedyś, że na pewno nigdy czegoś nie będziecie robić? Po prostu? Bo nie dacie rady, bo to Was nie kręci i naprawdę nie macie najmniejszej ochoty zawracać sobie tym głowy?
Ja tak miałam. Nigdy nie ciągnęło mnie do szydełkowych maskotek. Bo są trudne i już. Nie tak dawno (ok, może jednak dawno temu) wzdychałam do szydełkowego króliczka zrobionego przez Ankhę i utwierdzałam się w tym, że to nie dla mnie. Teraz, po "krecikowej małpce", zostałam poproszona o zrobienie Smerfa.
Osobie zainteresowanej jeszcze go nie pokazałam, bo:
A. Córka się w nim zakochała
B. Nie do końca podoba mi się jego czapeczka. Pięć razy ją prułam i nadal nie jestem do niej przekonana.
C. Córka bardzo go kocha i nie pozwoli go oddać nikomu.
Ot, kolejny cudaczek - Smerfny Smerf :)
Nie korzystałam z żadnych wzorów, metoda prób i błędów.
A w naszej szklarence zachodzą zmiany:
Córka jest bardzo zadowolona, prowadzi codzienne obserwacje oraz podlewa roślinki i wszystko wokół. Nadal jej się nie znudziło.
Słońce do nas zagląda od dwóch dni, do Was też?
lena
Maskotki wciągają :) ;) Smerf jest... smerfastyczny :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPodobnie jak Ty wolę podziwiać amigurumi u innych. Sama próbowałam kilka razy i wiem, że to bardzo pracochłonne i wymaga sporo cierpliwości. Tym bardziej podziwiam Twojego uroczego smerfa. Nawet, jeśli czapka nie jest idealna, to przyznać muszę, że ma swój urok! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał:)
Usuń