Pisałam ostatnio, że zrobiłam sobie prezent na szydełku, a przynajmniej miałam takie zamiary. Cóż, wyszło inaczej. Zostawiłam czapkę u babci, a jeśli nie mam ostatnio zakrytej głowy, to zapalenie ucha murowane. A kiedyś mróz nie mróz, czapki nie było. Nienawidziłam nakryć głowy. Brr... No, ale ludzie się zmieniają:) Do babci pojedziemy może za tydzień, a w czymś chodzić trzeba.
Oto moja czapeczka:Dla mnie byłaby bez kwiatka, tylko mieści na taką oto główkę:
Do końca byłam pewna, że będzie mi dobra. Chyba za późno się za nią wzięłam (było po 23h), ale pruć nie chciałam. Córka zadowolona.
Za to dla mnie na szybko opaska z tego samego wzorku:
A może niedługo będzie już na tyle ciepło, że zostawimy wszelkie zimowe nakrycia w szafie? Ach... Pomarzyć można.
pozdrawiam wszystkich
rozmarzona Lena
Dawno, dawno temu chodziłam tylko w kapturze a teraz nie wyobrażam sobie wyjść z domu bez czapki. Nie znoszę jak marzną mi uszy czy głowa. Czoło zawze szczelnie zakryte, szkoda tylko, że człowiek taki mądry dopiero po operacji zatok się zrobił:( CZapucha z kwiatkiem śliczna. Ja jeszcze żadnej czapy nie mam na swoim koncie, kto wie może na kolejną zimę coś wykombinuję :)
OdpowiedzUsuńu mnie za to zapalenie ucha. Tak to jest:) Czekam zatem do następnej zimy:)
Usuńpozdrawiam
Bardzo fajny wzór i kolor. Niestety jeszcze jakieś ostatnie podrygi zimy pojawiają się w prognozach, więc czapki nadal w użyciu...
OdpowiedzUsuńDzięki. Jakby co mogę Ci podesłać wzorek. Jeszcze troszkę, mam nadzieję i koniec.
Usuń